Obecny świat wypiera poświęcenie.
Szczególnie, jeśli chodzi o kobiety. Niektóre kobiety na ekranach telewizorów krzyczą: „nigdy ofiary”, „nikt nie będzie mnie zmuszał do poświęceń”.
Tymczasem, jest właśnie różnica między byciem ofiarą a ofiarowaniem się.
Kiedy urodziło nam się czwarte dzieciątko, niedługo po trzecim, miałam w sobie całą gamę trudnych emocji. I faktycznie,
w pewnym momencie poczułam się ofiarą. Tylko kto był moim oprawcą? Mąż, dzieci, Bóg?
Po wielu wojnach sama ze sobą doszłam do wniosku, że ja sama zrobiłam z siebie ofiarę – umęczoną, zaniedbaną, zajmującą się dziećmi z coraz większym rozdrażnieniem. A przecież życie, które prowadziłam, jest życiem, które świadomie sobie wybrałam. Ofiarowałam dzieciom mój czas, ciało, moje zdolności.
I są czasem momenty wielkich potyczek, chorób, trudności. Ale nieustannie przypominam sobie, że jest to moja życiowa misja, którą Bóg złożył w moim sercu, kiedy tkał mnie w łonie matki. Misja, która daje moc. Kocham i jestem kochana! Dla takiej miłości - bezwarunkowej - zostaliśmy stworzeni. Jeśli takie małe człowieczki doświadczą od swoich rodziców pięknej miłości, przyjęcia; jeśli kiedyś zrozumieją, że rodzice mieli odwagę zaryzykować i poświęcić dla nich swoje plany i marzenia, bo ich ważność postawili kiedyś przed własną, wtedy uwierzą również, że są bezwzględnie kochani przez Boga.
A Bóg? Sam się ofiarował za nas z tej przeolbrzymiej miłości.
A św. Józef? Całe swoje życie złożył w ofiarnej służbie, ojcowskiej, cichej i pokornej postawie, oddając swoje zdolności, pracę i czas Temu, który rósł pod Jego dachem.
Bo kiedy dajesz komuś najcenniejszy dar - tak naprawdę zyskujesz znacznie więcej. Choć czasem po ludzku może tracisz wiele, nie zostaniesz zapomniany. Pan widzi i odda Tobie. Żaden czyn z miłości i dla miłości nie będzie niezauważony.
Tam, gdzie jest dobrowolnie złożona ofiara, tam nie ma zgorzknienia, frustracji. Tylko trzeba o tym sobie nieustannie przypominać, czasem wbrew logice świata. Bo kiedy miłość idzie przed nami, gdzie potrzeby innych są przed naszymi,
a dobro innych stawiamy przed własnym – wtedy dzieją się cuda.
Kiedy ziarno pszenicy (nasze ego) obumrze, wtedy wzrasta obfity plon miłości. Uaktywnia się moc, heroizm
w codzienności, płynie przez nas potężny strumień życiodajnej wody.
Jedynie musimy oddać swoje życie dobrowolnie. Czas oddany naszym dzieciom i rodzinie będzie poligonem miłości.
cdn.
Ewa Gawor